Gdy „ktoś” udostępni Ci dokument
Wpadł do nas kolejny ciekawy przypadek phishingu, potencjalnie niebezpieczny dla części internautów w dobie wszechobecnych internetowych chmur i udostępniania za ich pomocą plików.
Kogóż z nas choć raz w życiu nie pokonała ciekawość? Nieoczekiwana przesyłka na poczcie, niespodzianka od nieznajomego na biurku w pracy… Może więc warto kliknąć, skoro „ktoś wysłał ci dokument”, by zobaczyć co tam jest?
Nie warto. Przede wszystkim dlatego, że tego typu informacje nigdy nie przychodzą od „Someone” – zawsze w polu nadawcy, bądź w treści znajduje się imię i nazwisko lub przynajmniej adres e-mail nadawcy. Sytuacja, gdy otrzymujemy takiego maila, jak powyższy, powinna natychmiast zapalić Wam w głowie czerwoną latarnię, w efekcie czego skasujecie wiadomość (a jeszcze lepiej, wyślecie ją na adres cert.opl@orange.com). Jeśli otrzymacie informację z adresem e-mail – przed kliknięciem też warto sprawdzić, czy jest Wam znany, a w przypadku jakichkolwiek wątpliwości – skontaktować się z domniemanym nadawcą przed kliknięciem w cokolwiek.