Bankomat trojański
Przed nami jeszcze połowa (chyba, że jesteście studentami, to wtedy 2/3) wakacyjnego wypoczynku. Wypoczynku, podczas którego zazwyczaj wydajemy ciężko zarobione przez 9/10 miesięcy pieniądze. A skąd je bierzemy? Czasami płacimy kartą, czasami wypłacamy z bankomatu.
Brian Krebs, czołowy zagraniczny bloger "bezpieczniacki" regularnie przygląda się kwestii skimmerów w bankomatach. Pamiętacie oczywiście, żeby uważać, oglądać urządzenie z którego wypłacamy, poruszać wszystkim, co wydaje się podejrzane i sprawdzić, czy aby nie odpadnie. Co jednak zrobić, gdy bankomat wygląda tak:
Załączone zdjęcie autorstwa jednego z czytelników bloga Krebs On Security to oczywiście wyjątkowy hardcore. Włosy dęba stają, gdy widzi się leżący na bankomacie router, dzięki któremu urządzenie łączy się z siecią! Pół żartem można by rzec, że mamy do czynienia z porządnym bankiem, który udostępnia potrzebującym dostęp do internetu, bowiem bankomat podłączony jest tylko do jednego portu, pozostałe trzy są wolne.
Jakie to daje możliwości? Dla nas absolutnie żadne. Bałbym się wręcz zbliżyć do takiego urządzenia. Dla przestępców natomiast, nieograniczone. Można podpiąć swoje urządzenie pomiędzy, można zamienić router na nieco zmodyfikowany swój, można przebrać się za montera, odpiąć kabel z routera, podłączyć do swojego komputera i "wbić" się do wnętrza bankomatu, gdzie – jak wykazało wiele testów – dane nierzadko nie są w ogóle szyfrowane, co oznacza, że wszelkie dane, dotyczące kart płatniczych, włącznie z kodami PIN, mogą błyskawicznie trafić na dysk przestępcy.
Przesadzam i dramatyzuję, pokazując zdjęcie z USA? Przez głupotę operatora urządzenia niewątpliwie pokazuje ono ryzyka w sposób wręcz przekoloryzowany, ale nie dalej jak dwa dni temu widziałem niewiele lepszy wolno stojący bankomat na warszawskim Bemowie. Jeśli widzimy urządzenie "przytulone" jednym rogiem do kolumny, podtrzymującej dach przy wejściu do sklepu, bez anteny ani niczego takiego, wiadomo, że skądś musi pobierać i gdzieś wysyłać dane. Rzut oka na kolumnę i widzimy rurkę PCV z której pod koniec wystaje kabel, biegnący do bankomatu. Tylko czekać, aż pojawi się przy nim "serwisant"…
Uważajcie na takie kwiatki. Czasami warto przejść się nawet spory kawałek dalej, by skorzystać z "dawcy kasy" solidnie wbudowanego w ścianę.
Fot. krebsonsecurity.com