Staliście wczoraj w kolejce po benzynę? Chodziliście od (pustego) do (pustego) bankomatu? Fałszywe wiadomości od początku historii ludzkości były jednym z istotnych narzędzi wojny, ale dopiero media społecznościowe i powszechny dostęp do internetu uczyniły z dezinformacji potężną broń. Nie tylko w rękach stron konfliktu. Obie chcą przeciągnąć na swoją stronę rząd internetowych dusz, ale przede wszystkim wywołać FUD (Fear, Uncertainty, Doubt – strach, niepewność i zwątpienie) wśród wojska i ludności cywilnej wroga. No i – co dla nas najważniejsze – wzbudzić zamieszanie i niepokój wśród mieszkańców państw graniczących z konfliktem. Z sytuacji korzystają też – jak zawsze – pospolici oszuści.
Czwartkowe i piątkowe zdjęcia i doniesienia medialne dowodziły iż wielu Polaków dało się przekonać, iż istnieje ryzyko, że zabraknie paliwa i gotówki, co gdzieniegdzie zaowocowało wielkimi kolejkami przy dystrybutorach i bankomatach. Skąd te informacje? Z Twittera i Facebooka, czego dowodzi m.in. analiza Instytutu Badań Internetu i Mediów Społecznościowych, z której pochodzi poniższa grafika.
Początek wzmianek, wczesnym rankiem, gdy Polacy zapoznają się z informacjami z Ukrainy, ze szczytem podczas powrotów z pracy. Wg ekspertów IBIMS to dzieło przynajmniej 3 zorganizowanych grup, działających w mediach społecznościowych, prowadzących jawnie prorosyjską narrację. Dokładając do tego zyskujące błyskawicznie popularność w sieci zdjęcia z pojedynczych stacji benzynowych (które faktycznie upatrzyły szansę na szybki zarobek, podnosząc ceny nawet do 9,99 PLN/litr) mamy efekt wymarzony dla dezinformatorów!
Warto zaznaczyć, iż zorganizowane grupy trolli konsekwentnie kolportują w sieci również antyukraińskie treści. Nie tylko te bazujące na historycznych resentymentach, trafiające na podatny grunt dzięki algorytmom mediów społecznościowych. Również te oficjalne, rosyjskie, tłumaczące rzekomą konieczność ataku na „neonazistowską” Ukrainę.
Szukając informacji dotyczących nie tylko wojny (ale to o niej dzisiaj mówimy przede wszystkim) upewnijcie się, skąd pochodzą zdjęcia).